Im mniejszy problem tym większy, czyli historia pobazgranej kładki
Jest sobie pewna kładka nad torowiskiem, kładka jak wiele innych w mieście. W kolorze pogodnego nieba, upstrzona czarnymi napisami, niczym brudnopis znudzonego lekcjami dzieciaka. Jeśli chodzi o treść, to królują tam wulgaryzmy. Można by zamalować tych kilka metrów blachy, jednak, jak się okazuje, to mogłoby zachwiać budżetem Miasta. Tak więc, póki co, pozornie błahy problem pozostanie nierozwiązany.
Kładka nad torami, łącząca ulicę Pośpiecha z Pukowca jest intensywnie użytkowana przez pieszych. Chadzają tamtędy załężanie, jak i goście spoza dzielnicy. Kładką można dojść na załęskie targowisko, na pobliskie ogródki działkowe, do siedziby Centrum Kongresowego i Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego czy też Polskiej Spółki Gazownictwa. Teraz, gdy trwają wakacje, dodatkowo kładką tą dziesiątki a nawet setki osób udaje się na kąpielisko Bugla. Wszyscy ci piesi, w tym również dzieci, muszą siłą rzeczy przechodzić obok wulgarnych napisów.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi…
Interweniowaliśmy w tej sprawie już pod koniec zeszłego roku. Wtedy dowiedzieliśmy się, że pora roku nie sprzyja malowaniu zewnętrznych powierzchni. Pełni zrozumienia i dobrej woli, mimo wszystko, postanowiliśmy poczekać, aż nadejdzie stosowna pora roku. Przypomnieliśmy się ponownie w kwietniu, mając nadzieję, że już niebawem kładka przestanie być powodem do wstydu.
Jednak instytucja odpowiedzialna za tego typu prace zmieniła front i wykręciła się od swojego obowiązku, przesyłając nam taką odpowiedź: – Sekcja Mostowa Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Katowicach informuje, że zgłoszenie wpłynęło na koniec roku 2018 i z uwagi na to nie zostało uwzględnione w budżecie na rok 2019. W związku z powyższym MZUiM nie posiada wystarczających środków na realizację zgłoszenia. Jednakże Sekcja Mostowa informuje, że będzie miała na uwadze powyższą prośbę i postara się z pierwszych możliwych zwolnionych środkach inwestycyjnych w roku 2019 usunąć wulgaryzmy.
Z graffiti jak z endoprotezą
Pół roku czekania po to, by się dowiedzieć, ze musimy sobie czekać… kolejne pół roku? A może i rok? Opcja, że nastąpi „zwolnienie środków inwestycyjnych” jest mało prawdopodobna. A nawet jeśli, to zapewne pod koniec roku. A co jest pod koniec roku? Zima! A że zimą się nie zamalowuje graffiti, to już wiemy. I koło się zamyka.
Od czasu naszego zeszłorocznego zgłoszenia sporo napisów przybyło. W końcu jeden napis czy dwa czy sto – jaka to potem różnica? Zanim Miasto wysupła kilka stówek na zamalowanie kilku metrów kwadratowych powierzchni, to może sprawa sama się wyjaśni. Niebieskich miejsc na barierkach kładki jest bowiem coraz mniej, za chwile zabraknie już miejsca na kolejne napisy, a cała kładka zmieni kolor na czarny i już niczego nie trzeba będzie zamalowywać.
Poniżej prezentujemy napisy. Wrażliwi czytelnicy nie muszą już tego oglądać i mogą wyjść z artykułu. Przechodnie w każdym wieku i o każdej wrażliwości nie mają niestety tego komfortu i mimowolnie czytają wszystko, idąc nieszczęsną kładką. Bierzemy winę na siebie, wszystko to przez nas, ponieważ zgłosiliśmy Miastu problem wtedy, gdy już zaplanował budżet na następny rok. Mieliśmy to zgłosić zaraz, gdy pojawił się pierwszy napis, przewidując wydatki już na kolejny rok budżetowy. Z graffiti jest problem jak z biodrem – należy się zapisać na wszczepienie endoprotezy nie wtedy, kiedy już nie można chodzić lecz wtedy, gdy zaczyna w biodrze coś strzykać.