Załęże dla Ukrainy

Gestów dobroci wobec ludzi, którzy opuszczają Ukrainę ogarniętą wojną, są wokół nas tysiące. Dziennie o tym słyszymy, ciągle o tym czytamy. Rozlewa się dobroć, która wzrusza, która podnosi na duchu, która umacnia wiarę w ludzi. Dziś miałam okazję zobaczyć to osobiście, poczuć to ciepło, tę troskę, energię i potrzebę pomagania innym.

Zaczęło się od tego, że ktoś poprosił o pomoc w poszukiwaniu osoby, która może wstawić szybę w okno. Chodziło o mieszkanie, w którym mają zamieszkać ludzie z Ukrainy. O tę szybę zabiegała Marta, mieszkanka Załęża. Zaczęłam z nią rozmawiać i wtedy dowiedziałam się, że wspólnymi siłami mieszkańcy dzielnicy remontują mieszkanko przy ulicy Lisa. Poszłam tam dziś, żeby zobaczyć, o co chodzi.

Jak w ulu

Jadę pod wskazany adres. Rozpoznaję mieszkanie na parterze po oknie z rozbitą szybą. W środku ktoś stoi. Macham ludziom, którzy otwierają okno i witają mnie z uśmiechem, choć widzimy się pierwszy raz w życiu. Idę do mieszkania. W drzwiach mijam osoby, z którymi wymieniam kilka zdań. To Ewa z mężem. Dowiaduję się potem, że to właśnie oni zareagowali na ogłoszenie o szybie i że już się tym zajmują.

Wchodzę do mieszkania. Malutkie, przytulne, pełne ludzi, którzy ciągle się krzątają, coś ustalają, coś przenoszą, coś wnoszą. Ruch jak w ulu. Marta mi tłumaczy kto kim tu jest. Jej mąż, jej sąsiad, jej kuzyn, padają imiona Przemek, Sebastian, Piotrek, Krzysiek. Póki co trwają męskie, ciężkie prace, coś trzeba wyremontować, coś zamontować, coś przenieść, coś przetransportować. Przerywam rozmowę z Martą, ponieważ musi gdzieś podjechać na Gliwicką, żeby odebrać podarowany przez kogoś grzejnik olejowy.

załężanie dla ukrainy
Panowie skupieni na pracy / Fot. Marta Gulba-Loska
Potrzeby

Mieszkanie to udostępniła Gosia, która obecnie nie mieszka w Katowicach. A to już trzecie takie, dwa inne lokale Gosi już zamieszkują uchodźcy w naszej dzielnicy. Mieszkanko przy ulicy Lisa wymaga odświeżenia, załatania dziur po poprzednich lokatorach. Marta i panowie już wiele wyposażenia zdobyli do tego mieszkania, wciąż jednak brakuje lodówki,  w kuchni przydałby się jeszcze jakiś stół czy blat, potem trzeba dokupić naczynia. No i ta szyba w oknie, ale może się uda ją wprawić, nawet jeśli trzeba się złożyć i za nią zapłacić.

Lina

Oczywiście w mieszkaniu jest też jego nowa lokatorka. To Lina, która wraz z 14-letnią córką przyjechała z Żytomierza. Zamieszka z nimi również 14-letni chłopiec, który przyjechał tu z dziadkiem. Gdy skończy się remont, dziadek powróci do swojej ojczyzny. Dzieciaki już chodzą do załęskiej podstawówki, Lina wciąż się urządza. Na czas remontu mieszka u Viktorii, kochanej kobiety, która pomogła już wielu uchodźcom na Załężu, otwierając szeroko drzwi swojego domu.

Marta z Załęża i Lina z Żytomierza / Fot. Ewa Inn

Lina jest wspaniałą, ciepłą, pogodną kobietą. Rozmawiam z nią swobodnie, jej łamany polski jest wystarczający, aby ją zrozumieć, resztę nadrabiamy rękami. Kobieta opowiada o sobie, tłumaczy jak się tu znalazła. Mówi, że musieli tu przyjechać, dodaje, że jej córka nie mogła już uczęszczać do swojej szkoły w Żytomierzu, gdyż ta została zbombardowana. Kiedy próbuję kontynuować temat okupowanego miasta, Linie zmienia się twarz. Znika łagodny uśmiech, który ciągle jej towarzyszył, a w oczach pojawiają się łzy. To jest takie przejmujące. Ma się wrażenie, że nagle jakiś zły demon wyrwał ją z mieszkanka na Lisa i wciągnął w świat koszmarnych wspomnień.

Szybko zmieniam temat. Pytam o pracę. Lina opowiada, że pracowała w urzędzie, jako księgowa. Właściwie pracuje nadal, bo w tej chwili jest na urlopie, do kwietnia. Zaskakuje mnie tym stwierdzeniem. Wydawałoby się, że w stanie wojny nie myśli się o takich sprawach, że wszystko staje na głowie. A tymczasem Lina wciąż myśli o powrocie do pracy, jak na sumienną pracownicę przystało, i to szybciej, niżby wskazywały na to realia. Póki co chętnie będzie w Katowicach pracować, na razie dorywczo, a co potem, to się zobaczy. W myślach życzę jej szczerze, żeby było możliwym, aby w kwietniu wróciła z urlopu do pracy w żytomierskim urzędzie. Ale czy same życzenia wystarczą? Pytam ją czy coś potrzebuje, czy jakoś mogę pomóc. Mówi że nie, że wszystko ma, że jej tu już wszyscy pomagają. Znów się uśmiecha.

Wielcy ludzie

Wychodzę z mieszkania na parterze i myślę o nich wszystkich. Grupka ludzi poświęca swój wolny czas, żeby całkowicie bezinteresownie pomóc innym. Skromni, skoncentrowani na pracy, nie chcą, żeby o nich pisać, bo nie po to pomagają. A ja piszę o nich, bo czuję, że tak trzeba. Bo chcę w ten sposób wyrazić uznanie i podziw dla ludzi o wielkich sercach. I to nie tylko tych pomagających na Lisa, ale też wszystkich innych, którzy w tak dramatycznych dla Ukraińców chwilach dodają im otuchy, otaczają opieką, zapewniają bezpieczeństwo i dach nad głową. Nie możemy solidarnie z Ukraińcami walczyć o ich ojczyznę, ale możemy pomóc przetrwać im ten piekielnie trudny czas. Chwała Ukrainie, chwała Polakom!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *